Cześć Dziewczyny.
Bez zbędnych wstępów, przedstawiam Wam moje kolejne
puste opakowania.
Lecimy
O ile Garnier całkiem fajny, tak Alterra prawie cały ląduje w koszu.
W życiu nie miałam bardziej koszmarnego kremu.
Hmmm...przeciętniaki.
Nie ma tragedii, ale nie ma też rewelacji.
Oj, jak ja nie cierpiałam tej odżywki z Isany.
Dosłownie nic nie robiła na moich włosach.
Natomiast maska z Garniera bardzo fajna.
Żel z Isany całkiem sympatyczny.
Tani i ładnie pachnący.
A ten szampon z Evy uwielbiam.
Chciałam ostatnio zakupić kolejną buteleczkę, ale pierwszy raz w Rossmannie go nie było.
Mam nadzieję, że to tylko chwilowy brak.
O micelu Z Biedry chyba nic pisać nie muszę.
Wciąż kupuję i nie używam niczego innego.
Żel hialuronowy ze ZSK.
Na początku systematycznie dodawałam go do kremu na noc.
Potem zapomniałam, przeterminował się i tyle.
Ale żadnej rewelacji nie zauważyłam.
Śliczny zapach.
Słodki.
Taki mój.
Moi ulubieńcy tego denka.
Zapach lawendy uwielbiam i uwielbiam ten olejek.
A ten żel-krem pod oczy jest rewelacyjny.
Jeszcze chyba nie miałam tak fajnie i tak naprawdę dobrze nawilżającego kremu pod oczy.
To pierwszy krem, w którym aż rozcięłam opakowanie, żeby wygrzebać go do samiutkiego końca.
To o czymś chyba świadczy prawda ;-)
Z tej z PUREDERM byłam średnio zadowolona.
Twarz niby nawilżona, ale jednocześnie jakaś podrażniona.
Ta druga świetna.
Następny mój krem na dzień to będzie ten pomarańczowy z Garniera.
I koniec:-)