Hej!
W piątek udało mi się wyrwać z domu i pojechałam spotkać się z moją przyjaciółką. Ostatnio nie często zdarzają się nam takie spotkania. Ja mieszkam w Kaliszu, ona w Poznaniu, więc siłą rzeczy spotkania należą do rzadkości, niestety :-(
Ale w ten weekend przyjechała do swojego rodzinnego miasta, gdzie już łatwiej było mi dotrzeć i pół dnia spędziłyśmy razem.
Oczywiście nie byłabym sobą, gdybym nie skorzystała z okazji i nie wstąpiła do Natury. W moim mieście niestety tej drogerii nie ma, nad czym ubolewam i co okropnie mnie wkurza.
W Kaliszu, mieście liczącym ponad 100.000 mieszkańców jest kilka drogerii i to bardzo słabo zaopatrzonych.
Prym wiedzie Rossmann.
W Ostrowie Wlkp., gdzie jest niecałe 75.000 mieszkańców, drogerie są na każdym kroku.
Chodziłyśmy po mieście i musiałam być powstrzymywana, żeby do każdej po kolei nie wchodzić.
No, ale dosyć przynudzania.
Oto, co kupiłam w Naturze:
Żel bardzo przyjemnie pachnie malinami. Nie nachalnie, nie sztucznie, delikatnie. Lakier jest śliczny. Pięknie wygląda na paznokaciach. Myślę, że wiele z Was już go zna. Na puder się skusiłam, bo czytałam o nim na jakimś blogu, a pomadka ma piękny, naturalny kolorek. Zawiodłam się jednak jej wielkością. W drogerii dobrze jej nie obejrzałam, a okazało się, że jest to powiedzmy połowa tradycyjnej pomadki.
Dzień wcześniej w małej osiedlowej drogerii w moim mieście (CUD!) kupiłam krem z Ziaji.
Jest to ten krem z serii brązującej, tej samej co balsam do ciała.
Kilka razy już go użyłam i muszę Wam powiedzieć, że krzywdy mi nie zrobił. Nie mam żadnych smug, plam, kolor jest delikatny i jednolity.
A na koniec pyszny deser i piwko :-)
Aha, jeszcze zapomniałam powiedzieć o ciuszkowym zakupie, również ostrowskim ;-)
Urlop już mi się kończy. We wtorek wracam do pracy i na samą myśl już mi niedobrze. Tak szybko minęły mi te 2 tygodnie, że aż strach. Czuję, że wcale nie odpoczęłam :-(
Wy też tak macie?
Buźka :-*