Witajcie Dziewczynki!
Ależ ja się ostatnio ociągam z nowymi postami.
Wybaczcie, ale chyba dopada mnie jakaś jesienna depresja i na nic nie mam ochoty.
Nie wiem jak Wy, ale ja mam tak, że do życia potrzebuję słońca.
A kiedy jest taka pogoda jak teraz to przeżywam katusze.
Byle do wiosny...
Dziś przychodzę do Was z recenzją sypkiego pudru z Essence, który na pewno już wszystkim jest dobrze znany.
fotka zaczerpnięta z wizaż.pl
Zadaniem pudru jest oczywiście zmatowienie naszej skóry
i ujednolicenie makijażu.
Wg mnie puder jest świetny.
Mimo, że jest biały w opakowaniu, to nie zauważyłam żeby bielił mi twarz. No chyba, że przesadzimy z jego ilością.
Pięknie wieńczy makijaż, skóra jest dzięki niemu jedwabista
i gładka.
W połowie dnia zaczynam się świecić, ale nie chce tu przypisywać winy pudrowi, gdyż wydaje mi się, że to wina kremu na dzień.
Jest bardzo wydajny. Kosztuje niewiele.
Opakowanie jak dla mnie solidne, gdyż po ponad dwóch miesiącach użytkowania nic a nic się z nim nie stało.
Nawet napisy się nie starły.
Nie zapchał mnie.
Jednym słowem świetny puder za świetną cenę.
Na pewno kupię ponownie.
Wydaje mi się, że nie muszę szukać niczego lepszego, gdyż ten odpowiada mi w stu procentach (jak na razie ;-))
A Wy co o nim sądzicie? Miałyście?
Pozdrowionka.